Jak często, każdy z nas farmaceutów, słyszy słowa „lege artis”. Wykonany według wszelkich zasad sztuki. Nienaganna etyka zawodowa, ciągły rozwój, dążenie do podnoszenia standardów – są to elementy, niejako „wbudowane” w nasz system wartości. Myślę zatem, że z dzisiejszym tekstem z serii „Moja pasja” każdy z nas, może się w pewien sposób utożsamić. Jestem również przekonana, że przeczytacie ten wpis – tak jak ja, z zapartym tchem, aż do ostatniego akapitu! Zapraszam na tekst Rafała Poręby o Legii Akademickiej!
Zaczęło się klasycznie
Pewien mały chłopiec, wychowując się na wsi, w czasach, kiedy Internet był czymś zdecydowanie abstrakcyjnym, zajmował się typowo chłopięcymi zajęciami. Lubił spędzać czas na dworze, biegać po lesie, pochłaniać filmy i seriale takie jak „Szeregowiec Ryan”, „Kompania Braci” czy też polski „Kroll”. Z czasem pojawiła się fascynacja bronią, a odwiedzany przez niego las, stał się w jego odczuciu, miejscem pozwalającym zaznać odpoczynku, wyciszenia i ucieczki przed problemami. Chłopiec w końcu dorósł. Zrozumiał, czym jest patriotyzm, zaczął zgłębiać sztukę survival’u, a tematyka broni przestała być mu znana tylko z gier i filmów. I chyba nikt, kto zaczął czytać ten artykuł, nie ma żadnych obiekcji, co do tego, że tym chłopcem byłem właśnie ja. Szczerze mówiąc, nigdy nie sądziłem, że te z pozoru błahe, dziecięce zainteresowania tak mocno wpłyną na mnie i na moje plany na przyszłość. Najpierw był kurs strzelecki, potem zgłębianie książek o tematyce sztuki wojennej. Częste rozmowy z dziadkiem o dawnym wojsku, równy krok żołnierzy na warszawskiej defiladzie, to wszystko mnie niesamowicie inspirowało. W końcu, za namową starszego kolegi podjąłem decyzję o wstąpieniu do Legii Akademickiej.
Czym w ogóle jest Legia Akademicka? Jest to organizacja proobronna, sięgająca swoją historią aż do 1918 roku. Wtedy to, w świeżo powstałej II Rzeczpospolitej, nie kto inny ale prawdziwy bohater tamtych czasów, jakim był marszałek Józef Piłsudski, zadecydował o jej utworzeniu. Założenia jej powstania były proste – dać możliwość studentom, stworzenia podwalin pod karierę w wojsku. Niestety, burzliwa historia Polski, spowodowała rozwiązanie tejże organizacji już podczas Wojny Polsko-Bolszewickiej, a dalsze zawiłe dzieje, uniemożliwiały jej reaktywację, aż do XXI wieku.
Moje osobiste intencje nie różniły się bardzo od pierwotnych jej założeń – po ukończeniu studiów farmaceutycznych, planuję wstąpić do Wojska Polskiego. Nie był to jedyny powód mojej decyzji. Niezliczone ilości kursów, taktyk, wyjazdów na strzelnicę, to wszystko nie dość, że daje mi ogromną satysfakcję to dodatkowo – co może się wydawać dziwne – uspokaja mnie. Zastanawiacie się pewnie w jaki sposób huk wystrzału karabinka AKMS lub kilkudziesięciokilometrowy marsz nocny może być kojący? Odpowiedź jest prosta – bardziej od wojny, boję się tylko bezsilności w czasie jej trwania. Każda lekcja, każda wykonana przeze mnie pompka, każdy rozkaz, może stanowić w przyszłości o tym czy będę w stanie wykonać powierzone mi zadanie, a co z tym idzie – w malutkim stopniu przysporzyć się do zakończenia tego tragicznego kataklizmu.
Na nabór zgłosiłem się raczej niepewny, nie wiedziałem co mnie czeka. W głowie miałem słowa swojego kolegi „płacz jak masz płakać, ale nie rezygnuj”. Nie było łatwo, dwa dni ciągłego fizycznego i psychicznego wysiłku, brak snu, ciągłe dostosowywanie do regulaminu i kary grupowe. Wielu zrezygnowało. Jednak, to właśnie wtedy zrozumiałem, jak bardzo wspólny wysiłek może zbliżać do siebie ludzi. Po kilku godzinach wiedzieliśmy, że tylko wzajemna pomoc i wsparcie pozwoli nam przejść selekcję. Mimo, że byliśmy sobie obcy, świadomość, że za każde przewinienie ukarany zostanie cały pluton, zbliżyła nas do siebie jak braci.
I wtedy też, zrozumiałem co w służbie mundurowej jest najważniejsze – świadomość, że działasz wspólnie, jesteś częścią większego organizmu. Tworzymy coś w rodzaju jednej wielkiej, rodziny na którą każdy z nas może liczyć nawet w najbardziej niebezpiecznej sytuacji.
Niemniej jednak, oprócz całej gamy wojskowych szkoleń (zagadnień z taktyki zielonej, czarnej, pierwszej pomocy i możliwości zdobycia uprawnień prowadzącego strzelanie) jakie oferuje służba, z czasem zauważyłem, że nauczyłem się rzeczy zdecydowanie ważniejszych – szacunku i pokory, a także szeroko pojętej samodyscypliny. Zrozumiałem, że krzykiem niczego nigdy nie załatwię, a konstruktywnej krytyki należy pokornie wysłuchać i wyciągnąć z niej wnioski, zamiast bezsensownie się wzburzać. Umiejętności te, nie raz pomogły mi na studiach, a także i w PTSF.
Bardzo ważny w tym wszystkim jest również sam patriotyzm. Cecha powoli gasnąca w nowoczesnym społeczeństwie. Nasi pradziadkowie przelewali krew za wolność tego kraju, nie możemy o tym nigdy zapomnieć. Możliwość nałożenia munduru z polską flagą, jest swoistym hołdem skierowanym w ich stronę. To dzięki ich poświęceniu, możemy teraz żyć w wolnym kraju. Jest to niejako dziedzictwo pozostawione przez bohaterów dawnej Polski a obowiązkiem każdego patrioty, jest umieć tego dziedzictwa bronić.
W tym wszystkim najbardziej krzywdzącą opinią o legionistach, jest opinia, że jesteśmy niejako osobami pragnącymi i rwącymi się do wojny. Jednakże, jak wcześniej zaznaczałem, jest to opinia nad wyraz błędna. Niejednokrotnie mieliśmy okazję poznać żywe świadectwo osób walczących w Afganistanie, Syrii czy Donbasie. Tylko na takich spotkaniach, widząc trud wypowiadanych słów i niejednokrotnie blade spojrzenia weteranów, można sobie uświadomić jaką tragedią jest wojna.
Reasumując, Legia Akademicka nie jest dziecięcą zabawą w wojnę. To nie tylko uganianie się z kałachem po lesie, w tym wszystkim jest coś więcej. To miłość do ojczyzny, rozwijanie zainteresowań, zdobywanie nowych umiejętności, ale również problem związany ze zrozumieniem czym naprawdę jest wojna. A chcąc pokoju, musisz się na nią szykować. Si vis pacem, para bellum.
Rafał Poręba – student IV roku farmacji, przewodniczący komisji rewizyjnej PTSF Lublin. W życiu kieruje się zasadą „rób wszystko, żeby nie mieć czasu na nic”. Oprócz wojskowości, lubi gotować, pisać do gazetki wydziałowej „Alchemik”, przesiadywać w lesie i odbywać długie górskie wędrówki.
Opracowanie: Paulina Kruk