Każda pasja to seria potyczek i zwycięstw. Szczególnie na początku, kiedy poznajemy coś wcześniej nieznanego – czujemy się nieswojo i niepewnie. Przez cały czas towarzyszy nam jednak ciekawość i chęć opanowania danej umiejętności do perfekcji. To właśnie dzięki tym zmaganiom pasja kształtuje osobowość i doskonali cechy charakteru. Kolejny tekst w cyklu Moja Pasja – o swoich doświadczeniach w jeździectwie opowiada Oliwia Siomak.
Jeździectwo to moja pasja
Jeszcze jako dziecko moją pasją stała się jazda konna. Ktoś wtedy powiedział mi, że największą chwałą nie jest nigdy nie spadać, ale wsiadać po każdym upadku. Dało mi to wiarę w siebie, wytrwałość w dążeniu do celu i umiejętność nieustannej walki z przeciwnościami. Tak zaczęła się moja przygoda z jeździectwem, dyscypliną w której dąży się do osiągnięcia najwyższego stopnia wtajemniczenia, porozumienia i harmonii z koniem. To sport, który na pierwszy rzut oka wydaje się być niezbyt wymagającym. Obserwuje się tu bowiem jeźdźca i konia, którzy – jakby się wydawało, bez żadnego wysiłku realizują następujące po sobie zadania. Otóż cała sztuka polega właśnie na tym, żeby wysiłek pary był dla publiczności niezauważalny, a poszczególne elementy były wykonywane z gracją, wdziękiem i lekkością. Jeździec i koń stają się jednością. Do wzajemnej komunikacji wystarczają im nawet najsubtelniejsze sygnały. I właśnie ta jedność i wzajemne zrozumienie między człowiekiem a zwierzęciem są fascynujące, piękne i stanowią kwintesencję tego sportu.
Konno jeździ się całe życie. Wiele lat doskonalenia się, wstawania po każdym upadku. Bo przegrywasz nie wtedy, kiedy spadasz, tylko wtedy, kiedy się poddajesz. Jazda konna staje się naszym życiem. Konie są prawdziwą miłością, a stajnia – drugim domem. Jeździectwo to sport, w którym nie wystarczy tylko trenować. Cała sztuka pielęgnacji i opieki nad naszym podopiecznym to podstawa całej pracy. Podczas każdych zawodów zarówno jeździec jak i koń wyglądają niezwykle elegancko. Wszystko ma swoje miejsce, jest idealnie dopasowane i kolorystycznie dobrane. Puszyste ogony, pięknie zaplecione grzywy, błyszcząca sierść. Estetyczna uczta dla oczu. Nie możemy zapominać, że jeździectwo to przede wszystkim sport zespołowy. 50% pary stanowi tutaj zwierzę, którym musimy się sumiennie i odpowiednio opiekować. Samo szkolenie koni oraz jeźdźców jest niezwykle złożone. Godziny treningów mających za zadanie budowania wzajemnego zaufania, „oka” w dobieraniu odległości, równego tempa, miejsca odskoku. To także umiejętność szybkiego podejmowania decyzji, systematyczność, oraz determinacja w dążeniu do perfekcji. Warto zagłębić się w tajniki tej dyscypliny, aby zrozumieć ile pracy oraz serca trzeba włożyć, aby widzowie mogli zobaczyć efekt końcowy.
Kiedy zaczęłam jeździć konno miałam pięć lat. W tak młodym wieku dużo łatwiej nauczyć się odpowiedniej równowagi potrzebnej do dalszej pracy. Jednak każdy, bez względu na wiek, może zacząć swoją przygodę z jeździectwem. To jeden z niewielu sportów, gdzie zawodnicy rywalizują bez podziałów na wiek czy płeć. Kiedy miałam dziesięć lat po raz pierwszy wystartowałam w zawodach. Razem z wałachem rasy polski koń szlachetnej półkrwi o imieniu Smirnoff zdobyliśmy drugie Wicemistrzostwo Województwa Lubelskiego w kategorii młodzików. Ten sukces spowodował, że nabrałam jeszcze większych chęci do dalszej pracy. Przez całą dotychczasową jeździecką karierę miałam wiele koni. Na przypomnienie zasługują tu przede wszystkim: Robespierre, wałach rasy hanowerskiej pochodzący z Niemiec, który wprowadził mnie na wyższe szczeble tego sportu. To z nim próbowałam swoich sił w eliminacjach do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, zabrakło jednak nieco szczęścia. Razem osiągnęliśmy Mistrzostwo Województwa w kategorii juniorów młodszych. W późniejszych czasach skupiłam się na pracy z młodymi końmi. Największym sukcesem była dla mnie praca z ogierem szlachetnej półkrwi imieniem Idrys, którego od zera przygotowałam do konkursów klas wyższych zdobywając między innymi Mistrzostwo Województwa w kategorii juniorów. Obecnie odnosi on sukcesy pod juniorką w zawodach ogólnopolskich. Ze względu na przeprowadzkę z mojego rodzinnego miasta – Lublina, na studia do Krakowa na Uniwersytecie Jagiellońskim Collegium Medicum, porzuciłam jeździectwo sportowe i wolny czas spędzam jeżdżąc rekreacyjnie. Kiedy tylko przyjeżdżam do domu wybieram się na przejażdżki o świcie wraz z klaczą Dines w położone niedaleko Lasy Kozłowieckie. Czy zamierzam kontynuować swoją przygodę ze sportem? Na pewno. W stajni czeka już na mnie nowa młoda podopieczna imieniem Daenerys. Być może niebawem jeszcze o nas usłyszycie!
Oliwia Siomak – studentka farmacji, która stała się jej pasją i wyborem na resztę życia. Członek PTSF Kraków, na co dzień kieruje się słowami “wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu”. Wolne chwile poświęca na swoje hobby – jeździectwo.
Opracowanie: Paulina Kruk