Student Exchange Programme jest największym projektem IPSF oferującym profesjonalne staże studentom farmacji. Jest wiele krajów, w których można odbyć praktyki i zdobyć doświadczenie z różnych dziedzin branży farmaceutycznej. Z roku na rok coraz więcej osób korzysta z tego programu. Wśród nich znalazły się Patrycja Grabek i Julia Czaja z oddziału PTSF w Warszawie, które opowiedzą o swoim wyjeździe.
Dominika Polakowska: Czy od początku studiów chciałyście wziąć udział w SEPie czy ten pomysł narodził się w ich trakcie?
Patrycja Grabek: O praktykach SEP usłyszałam, gdy dołączyłam do PTSF i od razu pomyślałam o wyjeździe. Stwierdziłam, że to fantastyczna szansa na odbycie praktyk i spędzenie wakacji. Chciałam także podszkolić umiejętności językowe i poznać ludzi z całego świata.
Julia Czaja: Ja także chciałam wyjechać na praktyki SEP od kiedy zapisałam się do organizacji. Uznałam, że to świetna okazja, aby poćwiczyć język obcy, poznać fantastycznych ludzi, zwiedzić kawałek świata i przy okazji nabrać nieco praktyki w naszym przyszłym zawodzie.
D.P. Czy decyzja o wyborze kraju, do którego pojedziecie była przypadkowa czy świadomie wybrałyście akurat te miejsca?
P.G. Słowenia, w której miałam praktyki, była krajem mojego drugiego wyboru. Wcześniej słyszałam opinie, że program jest tam bardzo dobrze zorganizowany, ponieważ oprócz praktyk zapewnione są inne atrakcje, a ludzie z SEP Teamu dbają o swoich gości. Okazało się to prawdą, dlatego polecam zarówno SEP w Słowenii, jak również samo odwiedzenie tego kraju. Ze względu na to, że nie jest duży, w krótkim czasie można zobaczyć bardzo wiele ciekawych miejsc.
J.CZ. U mnie na pierwszym miejscu była Austria, a wybrałam ją ze względu na chęć podszlifowania języka niemieckiego. Cieszę się, że udało mi się wyjechać akurat tam, ponieważ rzeczywiście w trakcie tego miesiąca bardzo osłuchałam się z językiem, a także miałam okazję poćwiczyć go w praktyce. Ponadto bardzo zależało mi na zwiedzeniu Wiednia. To naprawdę piękne miasto, które szczerze polecam odwiedzić.
D.P. Jak wyglądała sama rekrutacja na SEP i jakie formalności musiałyście załatwić przed wyjazdem? Czy miałyście zapewnione zakwaterowanie w miejscu pobytu?
P.G. Na początku odbyła się rekrutacja wewnętrzna przeprowadzona przez LEO. Po pomyślnym przejściu pierwszego etapu należało utworzyć konto w bazie SEP IPSF, dołączyć CV oraz list motywacyjny w języku angielskim. Później zostaje oczekiwanie na odpowiedź wybranych krajów. W Lubljanie mieliśmy zapewniony akademik, wszystko było zorganizowane przez SEO.
J.CZ. Z racji wyjazdu do kraju Unii Europejskiej nie musiałam załatwiać żadnych formalności poza kupnem biletu na pociąg. W Wiedniu zakwaterowanie nie jest zapewnione, ale dostałam kontakt do akademika najbliższego miejscu praktyki. Kontaktowałam się z nim i rezerwowałam pokój sama, ale ten proces też nie stanowił problemu.
D.P. Czy poza nauką i pracą udało Wam się zwiedzić kraje, w których mieszkałyście?
P.G. Każdego dnia po praktykach, razem z innymi sepowiczami, odwiedzaliśmy różne miejsca w Lubljanie, a w weekendy uczestniczyliśmy w wycieczkach po Słowenii zorganizowane przez SEP Team. Zwiedziliśmy wiele pięknych miejsc, m.in. malowniczy Bled, wąwozy Vintgar, słoweńską stronę Adriatyku i góry. Oprócz tego udało mi się zobaczyć też niektóre z miast krajów sąsiadujących ze Słowenią, np. włoski Triest.
J.CZ. Ja również zwiedzałam codziennie po praktykach oraz w weekendy. W tygodniu jeździłam do centrum miasta, a gdy było na więcej czasu wyjeżdżałam na wycieczki. Odwiedziłam m.in. Graz, Klagenfurt, Bratysławę i jezioro Woerthersee.
D.P. Czy znajomość języka angielskiego wystarczy aby wyjechać na SEP? Może lepiej jest znać chociaż podstawowe zwroty w języku, który obowiązuje w kraju, do którego się jedzie?
P.G. Język angielski w zupełności wystarcza. Zarówno farmaceuci w aptece, w której odbywałam praktyki mówili po angielsku, jak i w większości miejsc nie było żadnych problemów bez znajomości słoweńskiego.
J.CZ. Znajomość języka angielskiego zdecydowanie wystarcza, przynajmniej w Austrii. Natomiast ja, jak wspominałam, znam niemiecki, więc na pewno było mi troszkę łatwiej, rozumiejąc większość rozmów.
D.P. Taki wyjazd jest okazją do nawiązania nowych znajomości, czasem nawet przyjaźni. Czy utrzymujecie kontakt z osobami poznanymi podczas SEPu?
P.G. W Słowenii poznałam wielu wspaniałych ludzi, z niektórymi osobami utrzymuję codzienny kontakt. W Warszawie odwiedziła mnie Miren, która dzieliła ze mną pokój w akademiku, a podczas tych wakacji ja odwiedzam ją w Barcelonie. Z Celine, z którą odbywałam praktyki w aptece, widziałam się dwukrotnie po SEPie. Najpierw u niej w Strasburgu, a później w Polsce. To naprawdę wspaniałe, że nasza przyjaźń wciąż przetrwała, mimo że mieszkamy tak daleko od siebie i nie widziałyśmy się od roku.
J.CZ. Nadal od czasu do czasu rozmawiam z Kerstin, SEO z Austrii. To świetne mieć świadomość, że ta znajomość przetrwała już rok. Ponadto będąc na Kongresie EPSA w Holandii spotkałam ponownie Thorstena, którego poznałam w Wiedniu podczas SEPu.
D.P. Czy miałyście okazję spróbować lokalnej kuchni? Jeśli tak, to co smakowało Wam najbardziej?
P.G. W Słowenii dominuje przede wszystkim kuchnia bałkańska. Wszędzie można spotkać borki i cevapcici (grillowane mielone mięso). Słowenia słynie też z kremówek i czarnych jagód. Mają także bardzo dobre słodycze, które szczególnie przypadły mi do gustu mi.in. potica, czyli ciasto drożdżowe z nadzieniem orzechowym, przypominające nasz makowiec.
J.CZ. Głównie próbowałam wiedeńskich słodkości. Popularne są tam Apfelstrudel – nasza szarlotka, tylko z większymi kawałkami jabłek i Kaiserschmarrn – omlet w kawałkach z dodatkiem musu jabłkowego lub sosu z pieczonych śliwek. Polecam także tort Sachera, czekoladowy i przekładany dżemem morelowym. Jedynym miejscem, w którym można zjeść ten deser w wersji oryginalnej jest hotel Sacher w Wiedniu.
D.P. Podsumowując, bez wątpienia SEP jest to wartościowe i ważne doświadczenie. Czy możecie podzielić się jakąś cenną radą dla studentów zastanawiających się nad wyjazdem?
P.G. Ja radziłabym nie bać się języka, nawet jeżeli wcześniej nie miało się okazji go używać. Taki wyjazd jest naprawdę świetną okazją, żeby pokonać strach i się przełamać.
J.CZ. W pełni zgadzam się z Patrycją. Nikt nie mówi perfekcyjnie po angielsku, dlatego nie ma sensu się tym zamartwiać. Ponadto SEP to połączenie praktyk w naszym zawodzie i wakacji. To okazja do zawarcia nowych przyjaźni i poznania odmiennych kultur. Moim zdaniem nie należy się zastanawiać, tylko korzystać z możliwości wyjazdu!
Opracowanie: Dominika Polakowska